0 8 min 2 lata

Ropa spadła poniżej 100 dolarów za baryłkę 6 lipca po raz pierwszy od kwietnia, pozostawiając polityków, właścicieli firm i kierowców na całym świecie nadzieję, że era drogiej ropy dobiega końca. Ale jak dotąd tak nie jest.

W rzeczywistości dynamika podaży i popytu na rynku ropy wskazuje na długi okres wzrostu cen, który będzie trwał miesiącami, jeśli nie latami. Popyt na paliwo wciąż rośnie, ponieważ świat powraca do poziomów sprzed Covid-19. Brakowało rafinerii do przetwarzania ropy na paliwo. Jednocześnie możliwości największych światowych producentów ropy są ograniczone. Wszystko to dzieje się na tle ograniczenia eksportu z Rosji w związku z konfliktem na Ukrainie.

„Świat nigdy nie stanął w obliczu tak poważnego kryzysu energetycznego pod względem skali i złożoności”, powiedział Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) na forum 12 lipca. „Może najgorsze dopiero nadejdzie, wpływa na cały świat”.

Kryzys ma silny wpływ na światową gospodarkę i politykę. 42% wzrost cen gazu w tym roku już pchnął inflację w USA do najwyższego poziomu od pokolenia, pomagając Partii Republikańskiej wesprzeć starania o odzyskanie kontroli nad Kongresem w tym roku. Wysokie ceny paliw prowadzą do niepokojów w krajach od Peru po Sri Lankę. Transformacja energetyczna, o której światowi przywódcy mówią od lat, jest zagrożona odejściem na dalszy plan.

Na podstawowym poziomie świat dokłada wszelkich starań, aby wyprodukować tyle ropy, ile potrzebuje. Jest to gwałtowne odwrócenie trendu od wiosny 2020 r., kiedy popyt spadł do najniższego poziomu od dziesięcioleci z powodu pandemii, a ceny ropy spadły poniżej zera. Według MAE, w przyszłym roku światowe zużycie ropy przekroczy poziom sprzed pandemii i wzrośnie o ponad 2%.

Dostawy nie nadążą za popytem. W czerwcu JPMorgan Chase & Co. przedstawił scenariusz zagłady, w którym Putin zablokuje z rynku miliony baryłek rosyjskiej ropy, a ceny wzrosną do 380 USD. I choć kraj znalazł nabywców w Chinach i Indiach, całkowita produkcja Rosji spadła o ponad milion baryłek dziennie z powodu sankcji i niechęci niektórych krajów do prowadzenia interesów z Moskwą.

Mgliste perspektywy
Perspektywy wzrostu produkcji poza Rosją są raczej niejasne. OPEC, który produkuje około 40% światowej ropy, ma trudności z osiągnięciem celów produkcyjnych. Przestarzała infrastruktura, rekordowo niskie inwestycje od kilku lat oraz zawirowania polityczne hamują wzrost produkcji. W maju OPEC+ (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową i jej sojusznicy) produkowała o 2,7 mln baryłek dziennie mniej niż łączny cel.

Nadzieje na wzrost dostaw ropy wiążą się z dwoma członkami Organizacji, którzy mają nadwyżki mocy produkcyjnych: Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Prezydent Joe Biden namawia ich do zwiększenia produkcji. W wyrazie desperacji z powodu obniżenia cen ropy, Biden planuje w tym miesiącu odwiedzić Arabię ​​Saudyjską i spotkać się z księciem Mohammedem bin Salmanem, z którym wcześniej odmówił rozmowy nawet przez telefon, częściowo z powodu jego roli w zabójstwie dziennikarz Jamal Khashoggi.

Nie jest jednak jasne, o ile więcej ropy może dostarczyć Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Aramco, saudyjski gigant naftowy, twierdzi, że może wyprodukować 12 milionów baryłek dziennie. Firma osiągnęła ten znak tylko raz.

Jeśli chodzi o ZEA, francuski prezydent Emmanuel Macron powiedział na spotkaniu G7, że według głowy państwa produkcja jest już na maksymalnym poziomie.

Co więcej, nic nie wskazuje na to, że amerykański przemysł łupkowy jest gotowy – lub chce – przyjść na ratunek światu. Rzeczywiście, produkcja rośnie w gigantycznym basenie permskim w Teksasie i Nowym Meksyku. Jednak reszta amerykańskiego przemysłu naftowego znajduje się w stanie stagnacji. Całkowita produkcja w USA nadal pozostaje w tyle o około 1 milion baryłek dziennie od szczytu sprzed koronawirusa.

Nie chodzi tylko o to, że producenci nie mogą wyprodukować więcej ropy. Niektórzy z nich po prostu nie chcą. Pięć największych światowych firm naftowych planuje w tym roku zainwestować 81,7 miliarda dolarów, czyli tylko połowę tego, co wydały w 2013 roku. Amerykańscy badacze łupków próbują ograniczyć koszty po latach ogromnych wydatków, z niewielkimi lub zerowymi wynikami. Duże europejskie firmy naftowe ograniczają inwestycje w ropę i inwestują w niskoemisyjną energię.

Istnieją również problemy w sektorze recyklingu. Kilka przestarzałych, nieefektywnych rafinerii zostało zmuszonych do trwałego zamknięcia z powodu pandemii, a teraz świat się kończy, a ropa, która kiedyś niemal własnoręcznie ustalała ceny na stacjach benzynowych, nie jest już dokładnym wskaźnikiem tego, ile płacą konsumenci dla. W USA ceny ropy spadły w ciągu ostatniego miesiąca o 13%. Natomiast benzyna spadła tylko o 6,5%.

Na tle problemów po stronie podażowej następuje gwałtowny wzrost popytu. Po dwóch latach ograniczeń spowodowanych przez Covid setki milionów ludzi znów zaczyna podróżować. W połowie lata popyt prawie osiągnął poziom sprzed pandemii. Jednocześnie Chiny nie zniosły jeszcze całkowicie kwarantanny.

Banki centralne podnoszą stopy procentowe, a perspektywa globalnej recesji martwi inwestorów o zbliżające się załamanie popytu. Jednak spowolnienie gospodarcze rzadko prowadziło do gwałtownego spadku popytu na paliwa. Poza skurczem spowodowanym pandemią jedynym współczesnym przykładem poważnego kryzysu jest globalny kryzys finansowy. Zwykle konsumpcja zaczyna rosnąć wolniej.

katastrofalne konsekwencje
Niektórzy uważają, że wysokie ceny ropy naftowej są właśnie tym, czego świat potrzebuje, aby odejść od paliw kopalnych. Jednak w rzeczywistości to jeszcze bardziej komplikuje przejście.

W takich czasach nawet najbardziej świadome ekologicznie rządy wycofują się, oferując ulgi podatkowe i wydając miliardy dolarów, aby tradycyjne paliwa stały się przystępne. Według Bloomberg News ponad 20 krajów wprowadziło dotacje dla stacji benzynowych. A ponieważ droga ropa podnosi inflację i wyższe stopy procentowe, firmy zajmujące się energią odnawialną muszą zwiększać koszty pozyskiwania kapitału.

Obecne 20 milionów pojazdów elektrycznych na świecie to za mało, aby zmniejszyć zapotrzebowanie na ropę. BloombergNEF, organizacja badawcza, która co roku publikuje długoterminowe prognozy dla pojazdów elektrycznych, spodziewa się, że popyt na ropę ze strony właścicieli pojazdów osiągnie szczyt w 2027 roku.

Ale nie wszyscy są tak optymistyczni. Analitycy w Citigroup Inc. Przewidują, że w przypadku recesji ropa może spaść do 65 dolarów za baryłkę. Według banku, popyt na ropę może spaść tylko podczas „najpoważniejszych światowych recesji, a ceny ropy spadną podczas wszystkich recesji”.

8 lipca Putin ostrzegł inaczej. Według niego, kraje zachodnie popełniły błąd, nakładając sankcje na rosyjskie nośniki energii. „Dalsze stosowanie polityki sankcji może prowadzić do jeszcze bardziej dotkliwych, bez przesady – nawet katastrofalnych – konsekwencji na światowym rynku energii” – powiedział Putin.